środa, 21 listopada 2012

Recenzja | Dyktator (The Great Dictator)


            Nie muszę chyba nikomu udowadniać, że Druga Wojna Światowa była jednym z najgorszych okresów w historii ludzkości. Jej skutki odczuwamy do dnia dzisiejszego. Dzięki temu, iż pokazała jak destrukcyjna jest natura człowieka, często była ona natchnieniem dla scenarzystów i reżyserów drugiej połowy XX wieku. Najczęściej patrzyliśmy na nią oczami żołnierzy, czasami zwykłego człowieka. Dlatego właśnie, zaskakujące jest istnienie jednego filmu, który pokazuje ją w inny sposób. Nie dość, że przedstawia ją z dwóch, całkowicie przeciwstawnych sobie perspektyw, to powstał jeszcze w trakcie jej trwania.
            Dyktator opowiada dwie, różne historie, które wzajemnie oddziałują na siebie. Jedna z nich to opowieść o tytułowym przywódcy, , Henkelu. Władca Tomanii, fikcyjnego kraju Europejskiego (a w rzeczywistości III Rzeszy Niemieckiej), powoli wciela w życie coraz bardziej drastyczne nakazy i zakazy. Publicznie pokazuje swoją nienawiść wobec Żydów, wyręcza się swoimi podwładnymi podczas masowych egzekucji głodnych, strajkujących ludzi, zmienia kraj w państwo militarne. Zachowuje się podobnie do swojego pierwowzoru, czyli Adolfa Hitlera.
            Głównym bohaterem drugiej historii jest natomiast żydowski fryzjer i jednocześnie były żołnierz, który walczył w Pierwszej Wojny Światowej. W wyniku amnezji pourazowej, nie pamięta niczego, co miało miejsce na froncie. Przypomina sobie wszystko, gdy udaje mu się uciec z placówki dla psychicznie chorych. Ku jego zdziwieniu i przerażeniu, jego kraj zmienił się nie do poznania. Jego ukochana Tomania, stała się państwem totalitarnym, rządzonym przez ludzi pełnych nienawiści. Ludzie, których nowy porządek dotknął najbardziej, czyli Żydzi, łączą się w małe grupy, aby razem przetrwać ciężkie dla nich czasy.
            Film ten, pomimo swojego wieku (jego premiera odbyła się w 1940 roku), jest cały czas aktualny, a jego przekaz, łatwy do zrozumienia. Nie trzeba się domyślać, jaki cel przyświecał jego twórcy i odtwórcy dwóch głównych ról, Charlsowi Chaplinowi. Było nim pokazanie okrucieństwa oraz braku konkretnego sensu prowadzenia tak okrutnej wojny. W niesamowity, groteskowy, ale i zarazem wzruszający sposób pokazał, że nie można krzywdzić bliźniego. Zamiast tego, należy czynić dobro.
            Tym, co czyni go tak wspaniałym, oprócz jego znaczenia politycznego, jest również ponadczasowy humor. Żarty, które objawiają się w czynach i słowach postaci, bawią do łez nawet dzisiaj. Twórca pokazał, że śmiać się można nawet z najprostszych, znanych każdemu, czynności. Niesamowite jest to, że potrafił połączyć w jedno - nie przekraczając przy tym granic dobrego smaku i wyczucia - dramat jednego człowieka oraz szczęście, spełnienie drugiego.
            Wszyscy bohaterzy występujący w tej niecodziennej historii, pomimo tego, iż większość z nich jest z góry podzielona na dobrych i złych, są przedstawieni zaskakująco ciekawie. Ich jednostronność nie jest nudna. Dlatego właśnie, oprócz scenariusza, na pochwałę zasługują także aktorzy. Świetnie wywiązali się z postawionych przed nimi obowiązków. Obojętnie od tego, czy grali mieszkańców Getta, czy wysoko postawionych urzędników państwowych, spisali się świetnie. Emocje zarysowane na ich twarzach były euforii, potrafili pokazać na nich cały wachlarz uczuć - od euforii i szczęścia do rozpaczy i przygnębienia. Warto zwrócić uwagę na burzenie przez nich tzw. czwartej ściany, czyli bezpośrednie zwracania się do widza.
            Na zasługę zasługuje również scenografia. Dzięki dobremu dozowaniu szczegółów i ogółów otoczenia, świat przedstawiony nie stracił na swojej wartości. Zaskakujące jest to, że tak naprawdę większość scen w tym stosunkowo długim filmie, toczy się tylko w paru miejscach.

            Dyktator jest jednym z tych obrazów, które przetrwały próbę czasu. Jego scenariusz, aktorzy, a przede wszystkim humor i przedstawienie dwóch różnych oblicz tej samej wojny do dziś zachwycają. Jest on jednym z największych i najbardziej znanych klasyków światowego kina i polecam go każdemu, chociażby ze względu na najlepsze przemówienie, jakie kiedykolwiek widziałem w filmie.

Ogólna ocena: 10/10. Arcydzieło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz