Nikt nie
lubi ludzi dwulicowych. Każdy z nas natomiast, paradoksalnie, ma parę różnych masek, które zakłada na konkretne
okazje. Takie postępowanie właśnie, czyni z nas wyśmienitych aktorów, godnych
najlepszych nagród. Nie jest to prawda najmilsza dla ucha, lecz nie zawsze musi
ona taka być. Leos Carax w swoim najnowszym filmie przedstawia te fakty w dość
nietypowy, surrealistyczny sposób.
Głównym
bohaterem Holy Motors jest
ekscentryczny milioner, Oskar, który każdego dnia wciela w wiele postaci. Pracuje
on dla bliżej nieokreślonej agencji, o równie nieokreślonych celach. Codziennie
otrzymuje dane oraz stroje, potrzebne do wejścia
w buty udawanej przez niego osoby. Ludzi, których udaje, naśladuje jest
mnóstwo - od starszej kobiety żebrzącej na ruchliwej ulicy Paryża, przez umierającego
ojca, po potwora grasującego po
podziemiach i cmentarzach.
W przerwach
między wykonywaniem zadań, podróżuje po stolicy Francji w białej limuzynie. Jest
ona dla niego niczym dom. Oprócz całej garderoby i ekwipunku potrzebnego do
charakteryzacji, znajdzie tam wytchnienie od świata. Tylko podczas tych
krótkich przejażdżek jest tak naprawdę sobą. Razem z szoferką, Céline, rozmawia
o swoich potrzebach, myślach, zmartwieniach. Jest ona jedną z niewielu osób w
jego życiu (lub nawet jedyną), w której może znaleźć oparcie.
Film ten
zaskakuje swoją niecodziennością, abstrakcyjnością. Podczas jego oglądania, widz
zastanawia się co chwilę nad tym, co właśnie widział. Co oznaczała ta scena?
Czym była zainspirowana? Dlaczego Oskar postąpił tak, a nie inaczej? Co go do
tego skłoniło? Takich pytań, wraz z oglądaniem filmu pojawia się coraz więcej.
Leos Carax
podniósł poprzeczkę przedstawiania świata za pomocą symbolizmu na niesłychanie
wysoki poziom. Prawie nic w jego dziele nie powinno być traktowane dosłownie.
Widz, aby zrozumieć przesłanie filmu, musi zagłębić się w metaforyczne
znaczenie scen. Czyni to niego prawdziwą ucztę dla wymagającego kinomana.
Obraz ten
zachwyca nie tylko nowatorskim scenariuszem. Zarówno miejscowy humor,
charakteryzacja postaci, dialogi, kostiumy, dbałość o najdrobniejsze szczegóły,
gra aktorska jak i sposób przedstawienia Paryża stoją tu na niesłychanie
wysokim poziomie. Oprócz mniej znanych twarzy, zobaczymy w nim Kylie Minogue,
czy Evę Mendes, która świetnie poradziły sobie z zadaniami, jakie postawił
przed nimi reżyser. Dobre wrażenie potęguje fakt, iż wiele scen zostało
zainspirowanych klasykami kina francuskiego. Miłośnicy New Wave powinni być pozytywnie poruszeni.
Holy Motors z pewnością nie należy do obrazów
łatwo dostępnych w kwestii ich przesłania. Przedstawienie człowieka, jako
wiecznego aktora w tak niekonwencjonalny sposób z pewnością nie każdemu
przypadnie do gustu. Spodoba się natomiast tym, którzy gotowi są potraktować
film jak dzieło sztuki. Aby je zrozumieć, dostrzec ich piękno, często należy
poświęcić trochę swojego cennego czasu na wewnętrzny monolog i spojrzenie na
nie innym okiem. Jest to potrzebne, aby w pełni ujrzeć wizję społeczeństwa,
proponowaną przez Leosa Caraxa. Społeczeństwa, które aby poradzić sobie w
życiu, musi bez przerwy musi robić dobrą
minę do złej gry. Społeczeństwa, w którym to nie człowiek, jednostka
decyduje o swoim życiu.
Jestem
pewien, że te oraz inne cechy zrobią z niego film ponadczasowy, który będzie
doceniany jeszcze przez długie lata.
Ogólna ocena 10/10. Natychmiastowy klasyk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz