niedziela, 11 listopada 2012

Recenzja | Total Recall (Pamięć Absolutna) - 2012


            W Hollywood, raz na jakiś czas, pojawia się parę osób chorych na straszną, wyniszczającą kinematografię chorobę. Jest nią brak pomysłów na film i chęć wzbogacenia się. Objawia się ona najczęściej, przez powstawanie obrazów z coraz to bardziej oklepanym, scenariuszem. Skutkiem tego schorzenia jest m.in. powstanie Pamięci Absolutnej.
            Niech was nie zmyli to, że w kinach ten film pojawił się stosunkowo niedawno. Tak naprawdę ma on już ponad 20 lat! Jak to możliwe, że dopiero teraz pojawił się na ekranach? Już tłumaczę. Jest to remake, czyli kopia oryginału (z pewnymi zmianami) z 1990 roku. Tamten film został uznany za klasyka kina akcja już po premierze. Miał wszystko, czego mu było do tego potrzeba: historia zaadaptowana z opowiadania Philipa K. Dicka, Arnolda Schwarzeneggera w roli głównej, podróże międzyplanetarne, mutanty, groteskową wizję przyszłości i dialogi, które śmieszą do dziś. Dlaczego zechciano zepsuć coś tak pięknego? W odpowiedzi na swoje pytanie, posłużę się cytatem: "Jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze".
            Akcja filmu w nowym wydaniu ma miejsce pod koniec XXI wieku. W wyniku globalnej wojny biologicznej znaczna część globu jest niezdatna do życia. Jedynymi terenami, na których ludzie mogą czuć się w miarę bezpiecznie są UFB (Zjednoczona Federacja Brytani, czyli dzisiejsza Wielka Brytania) oraz Kolonia (obecna Australia). Połączone są między sobą windą (The Fall), która przebiega swobodnie przez sam środek Ziemi. Pracownicy, mieszkający na co dzień w Kolonii, używają jej, aby dostać się do swoich miejsc pracy po drugiej stronie globu. Są traktowani jak ludzie drugiej kategorii. Egzystują w znacznie gorszych warunkach, niż mieszkańcy UFB. Ledwo wiążą koniec z końcem, brakuje im pieniędzy, przestrzeni do życia, są wyzyskiwani.
            Głównym bohaterem jest Douglas Quiad (Collin Farrell), który chce oderwać się od rzeczywistości. Aby dostać lekki zastrzyk energii witalnej, postanawia poddać się zabiegowi wszczepienia wspomnień w punkcie Rekall. W tamtejszym świecie nie jest to niczym dziwnym, ponieważ wielu ludzi korzysta z takiej nowinki technicznej. Większość z nich wybiera się w swoich marzeniach w góry, nad morze, staje się gwiazdami kina. On natomiast uznaje, że chce przynajmniej na jakiś czas stać się tajnym agentem. W wyniku komplikacji, które wystąpiły podczas zabiegu, odkrywa że wszystko, co do tej pory pamięta, całe jego życie jest kłamstwem. Ktoś pozbawił go jego prawdziwych wspomnień i wszczepił nowe. Decyduje się zaryzykować i stanąć do walki z rządem UFB, który uważa go za zdrajcę.
            Pomysł na papierze wygląda ciekawie, w rzeczywistości wyszedł o wiele gorzej. Wszystkie postacie dzielą się na dobre i złe, nie ma tutaj różnych odcieni szarości. Każdy jest czarno-biały. Dialogi są typowo Hollywódzkie, nie ma w nich żadnej głębi, polotu, humoru. Ścieżka dźwiękowa, jak i gra aktorska stoją na mocno przeciętnym poziomie. Sami odtwórcy głównych ról mogą jednak przyciągnąć widzów swoimi nazwiskami. Oprócz Collina Farella jest tu Kate Beckinsale, Jessica Biel, czy też Bryan Cranston (moim zdaniem wywiązał się najlepiej z powierzonego mu zadania), znany głównie z serialu Breaking Bad.
            Cały świat jest stworzony komputerowo, co byłbym w stanie wybaczyć, gdyby nie to, że wygląda gorzej niż Łowca Androidów z 1982 roku! Jak to jest możliwe, że oba te filmy dzieli tak wielka przepaść, czas działa na korzyść tego nowszego, a on i tak wygląda koszmarnie (użycie flary, czyli oślepiającego widza światła w prawie każdej ze scen nic tu nie zmieniło)? Sama idea dwóch równoległych miast, które dzieli tak wiele, jest naprawdę ciekawa. Lewitujące samochody, zniszczony świat poza granicami ostatniej dwójki ludzkich osiedli - zapowiadało się to naprawdę fajnie. Wykonanie jest niestety kiepskie. Znośne są natomiast sceny akcji. Strzelaniny i pościgi za bohaterami mogą się podobać.
            Scenariusz ma wiele błędów, jest do bólu przewidywalny. Czarne charaktery zachowują się całkowicie nieracjonalnie, ich motywy postępowania są  bezsensowne, popełniają niewybaczalne błędy. Winda łącząca ze sobą dwie półkule nie ma prawa istnieć, a jednak w tym filmie działa sprawnie i podróż z jednego końca Ziemi, na drugi, zajmuje jej tylko kilkanaście minut! Androidy, które powinny mieć niesamowite zdolności fizyczne, są gorszymi strzelcami od ludzi (około dwadzieścia takich maszyn nie mogło trafić dwóch ludzi, będących raptem parę metrów przed nimi). Takich niedociągnięć jest więcej, ale nie chcę zdradzać szczegółów fabuły.

            Zmierzając do końca. Nowa Pamięć Absolutna jest znośnym filmem "popkornowym". Nie jest to film najwyższych lotów, ale jeżeli jego widz ma wystarczająco silną wolę, może dotrwać do końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz